czwartek, 11 grudnia 2008

Kołobrzeg - 24-25 maj 2008

Pierwszy większy turystyk tego roku przypadł na drugi majowy weekend, a konkretnie Boże Ciało. Ponieważ mieszkałem od jakiegoś czasu nie w Krakowie, a w niewielkiej Mieścinie niedaleko Brzeska, to właśnie stamtąd rozpocząłem wyjazd. Około południa udałem się na stację, skąd pociągami osobowymi udałem się najpierw do Rzeszowa, a następnie do Przeworska, gdzie oczekiwałem na Pawła. Gdy przyjechał osobówką z Tarnobrzega, wspólnie udaliśmy się zakupić bilety. Po moich długich namowach w końcu zakupiliśmy turystyki na "jedynkę" i wspólnie oczekiwaliśmy przyjazdu Przemyślanina. Gdy w końcu przyjechał, zajęliśmy miejsca w pustym przedziale. podróż upływała powoli i spokojnie. W Płaszowie wyskoczyliśmy na fotki (najpierw ja, potem Paweł), który poznał kilku krakowskich MK, również focących siódemkę PRu. Dalej, również sami w przedziale jechaliśmy aż do Wrocławia. W miedzyczasie trochę udało mi się przespać. We Wrocławiu nastąpiła ponownie krótka sesja zdjęciowa, tym razem pierwszy wyskoczył Paweł, a potem ja. Od Wrocławia jechaliśmy również w nieco bardziej zapełnionym przedziale. Ja uskuteczniłem sen aż do Leszna, skąd już bez snu wyczekiwałem Poznania. W stolicy wielkopolski nastąpił szybki wypad do KFC, a wcześniej oglądnąłem prace przy modernizacji stacji. W międzyczasie podstawił się nasz "Delfin", w skład którego weszła jedynka i bohuny. Zajęliśmy miejsca i rozpoczęliśmy konsumpcję longerów zakupionych w KFC. Gdy ruszyliśmy, zacząłem podziwiać do tej pory nieznaną mi linię. Niestety, za Chodzieżą film znowu mi się urwał i obudziłem się w Pile. Większość odcinka Piła - Szczecinek również przespałem, a od Szczecinka już nie dałem się zmęczeniu. Zaciekawiły mnie ładnie utrzymane stacje takie jak Iwin czy Podborsko, gdzie nadal działa sygnalizacja kształtowa. W końcu dojechaliśmy do Białogardu, gdzie byłem już 11 lat temu podczas rodzinnego wyjazdu z mamą i kuzynką. Nastąpił tutaj nieco dłuższy postój z uwagi na skomunikowanie ze "Sztormem". W końcu ruszyliśmy. We Wrzosowie częściowo splanikowałem stację z pociągu, gdyż plan przewidywał wizytę jedynie w Dygowie i Karlinie. Nastąpiła również mijanka z Krakowianką. Po minięciu Dygowa obydwoje wypatrywaliśmy już tylko Kołobrzegu. Gdy dojechaliśmy, przypomniały mi się piękne chwile sprzed 11 lat, gdy to na peronie obok wysiadałem z pociągu Hotelowego, jadącego z Krakowa. Krótko po tym zrobiliśmy trochę zdjęć na stacji, a następnie ruszyliśmy na plażę. Pogoda była wyjątkowo udana, mimo iż wiał lekki wiatr. Weszliśmy również na molo. Potem skierowaliśmy się na małe conieco niedaleko stacji. Mogliśmy tam posłuchać wyjątkowo ciekawych zwierzeń wnuczki, która opowiadała wydarzenia z życia codziennego swojej babci. Potem odwiedziliśmy znajdujące się w sporym oddaleniu od stacji delikatesy, gdzie zakupiliśmy trochę prowiantu na najbliższe godziny. Następnie skierowaliśmy się w kierunku Goleniowa, aby sfocić wjeżdżającą osobówkę ze Szczecina. Gdy to uczyniliśmy, pozostało nam tylko ruszyć na stację i zająć miejsca w osobówce do Poznania, szczelnie wypełnionej przez turystów. Poinformowaliśmy przy tym jedną panią, że pociąg jedzie przez Piłę, można w niej nawet wysiąść a jeśli będzie chciała, to zajedzie nim aż do samego Poznania. Tuż przed odjazdem dosiadł do nas miły starszy pan, który stał się duszą całego towarzystwa. Opowiadał o tym jak to kiedyś się studiowało i o swoich życiowych przygodach. Wysiadł niestety już na pierwszym przystanku, w Stramnicy. Ja wysiadłem na następnej stacji - w Dygowie, a Paweł pojechał Daszewa focić w plenerze. Mi plan Dygowa udało się zrobić dosyć sprawnie, a po chwili oczekiwania przyjechała osobówka, którą udałem się do Karlina. Przejeżdżając minąłem Pawła, robiącego fotki. W Karlinie stacja okazała się całkiem ciekawa, czasu jednak było trochę mało. Jakoś jednak udało się zrobić plan, w dodatku mój pociąg do Kołobrzegu był opóźniony. W Daszewie dosiadł się Paweł, który dosyć nerwowo wypisywał już SMSy w oczekiwaniu na osobówkę. W Kołobrzegu ponownie udaliśmy się na plażę, Paweł nawiązał również łączność ze swymi kolegami z Sandomierza. Gdy wróciliśmy na stację był już podstawiony nasz osobowy do Koszalina, którym pojechaliśmy do Ustronia. Stacja ta wydawała mi się ładniejsza na zdjęciach niż w rzeczywistości. Oczywiście zrobiłem planik, następnie trochę zdjęć. Paweł wykonał tu swoje chyba najlepsze zdjęcie z wyjazdu, czyli sfocił "Pobrzeże". W końcu oczekiwaliśmy już tylko Ustronia, które pojawiło się właśnie w Ustroniu. Zajęliśmy miejsca w wagonie 1/2 klasy. W Gdyni dołączył do nas jeden pan, który po mojej interwencji został wyproszony przez kierownika pociągu. Przedział jednak trzeba było zmienić, gdyż nie nadawał się do dalszej podróży. A dalej już praktycznie spałem, nastąpiło jednak krótkie przebudzenie w Warszawie, a koniec snu przypadł dopiero za Kielcami. Oczekiwaliśmy już tylko dojazdu do Krakowa, przez modernizowany odcinek Miechów - Łuczyce. Paweł zrezygnował wcześniej z wypadu na LHS w okolice Sędziszowa z powodu pogody, co mnie niestety zasmuciło. Widać jednak jakiś pech podczas podróży z nim musi nastąpić. W Krakowie wysiedliśmy, Paweł zakupił obwarzanki dla całej rodziny i udaliśmy się na "Roztocze", którym ja jechałem już do Brzeska, gdzie zakończyłem turystyka.

środa, 10 grudnia 2008

Ustka, Łeba, Gdańsk, Szklarska Poręba

Już u początku wakacji 2008 roku, miałem zaplanowane pewne wypady. Pierwszy z nich dokładnie przygotowywałem już na dwa tygodnie przed wyjazdem. Nastąpił on w pierwszy weekend lipca. Stawiłem się w południe, na stacji Brzesko Okocim. Zakupiłem najpierw bilet do Gliwic, a następnie turystyka. Pierwszym pociągiem, z którego skorzystałem, była osobówka do Krakowa. Przyjechała ze sporym zapełnieniem, udało mi się zająć tylko miejsce stojące. Dojechałem jednak do Krakowa Głównego, a tutaj parę minut przerwy. Ładuję się do kolejnej osobówki, tym razem do Katowic. Tutaj trafiają się pełne plastiki, do tego niskie. Plusem była jednak niska frekwencja. Miałem więc czas na zaplanowanie kolejnych wakacyjnych wyjazdów. W Katowicach po chwili pobytu dowiedziałem się, że jednak zmienił się rozkład i moja osobówka do Gliwic nie pojedzie. Muszę więc wsiąść do pośpiecha Katowice - Świnoujście, który odjeżdża stąd o 17:59 - minutę przed rozpoczęciem turystyka. Do Kędzierzyna, gdzie zakończyłem podróż konduktor się jednak nie pojawił i wysiadłem na dworcu, gdzie mam prawie godzinę wolnego. Po zakupieniu wszelkiego prowiantu na noc, oczekiwałem już na dworcu. Pogoda nie była zbyt dobra, jednak na sobotę zapowiadano poprawę. Wreszcie przyjechał mój pośpiech do Kołobrzegu, którym zaplanowałem przejazd do Wrocławia. Frekwencja mnie zaskoczyła, gdyż był bardzo duży tłok, nie miałem nawet szans znalezienia miejsca w pierwszej klasie... Nie przejmowałem się tym zbytnio, a do Wrocławia zająłem się kręceniem filmów, w tym odcinka Opole - Wrocław i stacji na nim. We Wrocławiu szybko wybiegam na peron, potem do przejścia i z powrotem na peron, gdzie stał mój pociąg do Kołobrzegu i Łeby... W tym momencie dopadła mnie dezorganizacja, gdyż cały był zapełniony, a ja miałem zaplanowane przed sobą trzy kolejne noce w pociągach. Tuż obok stał pociąg, który przejechał tu wcześniej z Katowic, prawie pusty. Szybkie zastanowienie, ale zdecydowałem jednak, że pojadę swoją trasą. Nagle wpadło olśnienie - na początku pociągu znalazła się pusta... bonanza! Wszedłem do niej a tu kartki z napisem: "wagon niedostępny...". Pobiegłem zapytać konduktora, a ten jednak zezwolił na przejazd w niej. Rozłożyłem się wygodnie, a wagon powoli się zapełnił. Z Wrocławia wyruszyliśmy planowo i wszystko w zasadzie przebiegało w porządku. Nie mogłem jednak zasnąć. Tak oto dojechałem do Poznania gdzie zaczął się dramat... Ogrom osób wsiadających do mojego wagonu spowodowała, że nie miałem jak ułożyć się do snu. Liczba zajętych miejsc w wagonie osiągnęła 100%. Z trudem dojechałem jednak do Białogardu, gdzie część osób jadących w moim wagonie przeszła do części kołobrzeskiej, która była jeszcze bardziej zajęta. Z Białogardu wyruszyliśmy planowo, jednak nie miałem co zabierać się już za spanie. Gdy wysiadłem w Słupsku, na sąsiednim peronie czekał już osobowy do Ustki. Ja jednak udałem się do budynku dworca na śniadanie. Później zająłem miejsca w zapełnionej w około 80% osobówce. Po dojechaniu do Ustki mogłem rozpocząć właściwą część mojego turystyka – czyli robienie schematów stacji. Robienie schematu Ustki przyszło mi z pewną trudnością, gdyż stacja była bardzo zarośnięta. W końcu jednak udało się i wyruszyłem jeszcze na chwilę do miasta. Nie mając jednak zbyt wiele czasu wróciłem na stację, gdzie oczekiwałem mojego pociągu. Obfociłem zmianę czoła po jego przyjeździe i ze spokojem wróciłem na peron, by wsiąść do niego. Droga do Słupska upłynęła szybko na podziwianiu tej w sumie bardzo fajnej, choć nie odkrytej przez miłośników fotografii linii. W Słupsku szybka przesiadka do pośpiecha w kierunku i tym razem mogłem podziwiać świetną prędkość na linii 202. W Lęborku urządziłem sobie przerwę, którą spędziłem na posileniu się w dworcowym barze, a potem zająłem miejsce w szynobusie do Łeby. Jazda w nim nie była zbyt miła, ze względu na ujawniające się chroniczne niewyspanie i duży tłok, a także hałasujące niemiłosiernie dzieci. W Łebie obfociłem i splanikowałem stacje, a następnie udałem się nad morze. Tam, wobec niemiłosiernego zgiełku i zimnej wody przesiedziałem kilkadziesiąt minut i udałem się z powrotem do dworca, gdzie oczekiwałem już pociągu powrotnego. Na pociąg do Lęborka również ustawił się spory tłum ludzi, jednak po szybkim wejściu i zajęciu miejsca nie miałem problemów. W drodze powrotnej jednak miałem dosyć duże problemy ze snem i sporą część trasy przespałem. W Lęborku spędzam nieco dłuższą chwilę, aż przyjeżdża opóźniony Rybak, a sam pakuję się do przedziału pierwszej klasy. Podróż do Gdańska całkiem przyjemna, krzyżujemy się w Godętowie i Gościcinie z osobówkami. Tak docieram do Gdańska, gdzie sporą część czasu spędzam na planikowaniu stacji. Następnie wpadłem na pomysł, żeby udać się SKMką do Gdynii i z powrotem, co też uczyniłem. Chyba na zawsze zapamiętam sobie ścisk w nich panujący. Po powrocie do Gdańska zaliczam jeszcze McDonald i następnie udaję się na osobówkę do Gdyni. Podróż przebiega sprawnie, jedynie dłuższą chwilę stoimy na wyjeździe z Orłowa, przepuszczamy jakiegoś pośpiecha. W Gdyni czym prędzej pakuję się do mojego pośpiecha. Dosiada się do mnie jakiś Kanadyjczyk, jadący do Wrocławia. Kawałek za Gdańskiem udaje mi się zasnąć, budzę się na stacji w Tczewie. Tutaj, co ciekawe, Kanadyjczyk szybko opuszcza mój przedział. Ja zaś nie śpię prawie do Laskowic Pomorskich, dalej znowu zasypiam. Budzę się jeszcze na chwilę w Bydgoszczy, gdzie na korytarzu przetacza się dosyć spory tłum. Ja dalej jadę jednak sam, i budzę się dopiero gdy jedziemy już objazdem przez stację Poznań Franowo, z powodu modernizacji poznańskiego węzła kolejowego. Na chwilę zatrzymujemy się jeszcze przed Starołęką i tu po raz kolejny zasypiam. Budzę się dopiero w Mietkowie, gdzie zaczyna się długa i męcząca podróż linią Wrocław – Jelenia Góra. Ja jednak, bardzo zaciekawiony tą linią, podziwiam ciekawe widoki. Wyjazd ze Świebodzic oczywiście na sygnał zastępczy, podobnie jak wjazd do Wałbrzycha. Następnie planikuję sobie Wojanów i Janowice Wielkie, aż w końcu dojeżdżam do Jeleniej Góry. Tutaj szybki wyskok na stację celem zakupienia prowiantu. Po powrocie do składu instaluję się ze statywem w ostatnim wagonie, celem zarejestrowania odcinka Jelenia Góra – Piechowice, gdzie będę wysiadał. Linia od razu mi się spodobała. Po wysiadce w Piechowicach udaje mi się zaglądnąć również do nastawni i sfotografować pulpit. Następie wykonuję oczywiście planik i dokumentację zdjęciową stacji. Później oczekuję już tylko na moją osobówkę, która spóźni się tego dnia kilkanaście minut, podobnie jak przez całe wakacje. Jadę nią do Sobieszowa, gdzie rysuję planik stacji i podobnie fotografuję jej okolice. Przejeżdżają Karkonosze, a ja czekam już tylko na swoją osobówkę. Trafiam w niej na bardzo miłą panią kierownik, z którą ucinam miłą pogawędkę na temat linii. W Piechowicach mamy dłuższy, około dwudziestominutowy postój, bo czekamy aż „Karkonosze” dojadą do Szklarskiej. Gdy ruszamy, od razu jestem zafascynowany linią, kapitalny podjazd, wąwozy, tunel. Po dojechaniu do Szklarskiej udaję się na krótkie zwiedzanie okolicy, focę także stację. Udałem się też w kierunku Harrachowa, by odnaleźć bliżej mi nieznaną bocznicę szlakową, która tutaj gdzieś jest. Ponieważ szlak jest jednak mocno zarośnięty, zrezygnowałem gdzieś około 500 metrów od semafora wjazdowego. Nagle wpadłem na pomysł, by sfotografować „Kamieńczyka” wjeżdżającego na stację ze słynnej skarpy. Dotarłem na nią przez las, a po półgodzinnym oczekiwaniu zrobiłem chyba jedno z najlepszych zdjęć tych wakacji. Trafiłem także na manewrującą siódemkę PRu, którą również fotnąłem. Następnie udałem się na stację, gdzie zaliczyłem jeszcze nastawnię. Potem pozostała już tylko jazda w dół i podziwianie krajobrazów. Uwieczniłem na filmie odjazd ze stacji i kawałek Górzyniec – Piechowice. W końcu dojechałem do Jeleniej Góry Zachodniej i tu również wykonałem zdjęcia oraz planik. Dłuższa chwila oczekiwania na osobówkę do Szklarskiej i jedziemy. Nagle za stacją gwałtownie stajemy i okazuje się, że zerwana została się trakcyjna… Prysło skomunikowanie ze Śnieżką i spokojna jazda do domu. Po prawie dwóch godzinach pojechaliśmy dalej do Jeleniej Góry Cieplic, gdzie wysiadłem. W oczekiwaniu na osobówkę do Wrocławia poinformowałem kilka przybyłych na przystanek osób, że pociąg do Warszawy zbyt szybko nie przyjedzie :). W końcu przyjechała osobówka, w której uciąłem sobie miłą rozmowę z kierownikiem. Ten jednak wysiadł w Jeleniej Górze, a ja pojechałem dalej. Wykonałem z pociągu schematy Janowic i Wojanowa. Dalej jedzie się już baardzo powoli i postanowiłem trochę się zdrzemnąć. Ostatecznie do Wrocławia dojechałem o północy i pozostało mi dwie i pół godziny oczekiwania na „Przemyślanina”. Przyjeżdża w międzyczasie m.in. Rozewie, kolonijny do Kołobrzegu – a ja urządzam sobie sesję zdjęciową na dworcu :). W Przemyślaninie zajmuję ostatecznie miejsce w częściowo zajętej „jedynce”. Tak dojeżdżam do Katowic, gdzie przesiadam się na osobówkę. Wygłodniały zajeżdżam do Krakowa, i tutaj kończę pierwszy wakacyjny wyjazd.